Zespół Muzyczny Na Wesele, Sylwestra, Studniówkę" prowadzi swoją działalność od kilku lat. Na stronie pkt.pl nie są zawarte wszystkie informacje dotyczące oferty firmy. Jeśli chcesz poznać szczegóły dotyczące produktów lub usług oferowanych przez firmę, zadzwoń pod numer telefonu: 530 574 876.
Sylwestrowa Moc Przebojów po dwóch latach powraca na Stadion Śląski. Znamy już wszystkie szczegóły wydarzenia! Sylwestra z Polsatem 2021 uświetnią m.in. występy Dody, Beaty Kozidrak, Cleo, Dawida Kwiatkowskiego oraz zagranicznych wykonawców. Zobaczcie, kto pojawi się na scenie.
Sylwester TVP 2020 - PIOSENKI, TYTUŁY. Sylwester TVP 2020 to jeden z pomysłów, by spędzić ostatni wieczór w roku w towarzystwie gwiazd. Sylwester z Dwójką 2020/21 to dla milionów widzów
a czy możecie mi polecić jakiś zespół? wszystkie które nam się podobają kosztują około 5000 wszyscy grają fantastycznie, ale po tym co piszecie widac że można znaleźć tańsze. 5000 to dla nas szok, ale zależy nam bardzo na dobrej oprawie muzycznej (to połowa sukcesu) marzy nam sie także aby muzyka nie była z podkładu, tylko żeby zespół grał na prawdziwych instrumentach.
. Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany Witam, Poszukujemy zespołu 3-4 osoby na Sylwestra, w polskich realiach budżetowych ;-) - ktokolwiek widział, ktokolwiek wie ? konto usunięte konto usunięte Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany konto usunięte Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany Zapraszam serdecznie ! 6-cio osobowy skład 100% na żywo Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany zespół http: konto usunięte Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany świetny zespół ,grają każdą wokal damski i meski .graja z perkusją .ZESPÓŁ KRAMERS. konto usunięte Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany Witam Zapraszam do współpracy: www Pozdrawiam konto usunięte Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany Doświadczony 4-osobowy zespół (w składzie: 2 wokalistki, gitara+wokal, klawisze+wokal) oferuje profesjonalną oprawę muzyczną sylwestra. Oprócz szałowych efektów świetlnych, połączonych z dymicą, posiadamy wieloletnie doświadczenie sceniczne, ogromny repertuar oraz niespotykany zapał do pracy :) Jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje ze strony klientów - cały plan imprezy zawsze uzgadniamy z wcześniej, aby uniknąć wszelkich nieporozumień. Zapewniamy dobrą współpracę, która napewno zaowocuje w zadowolenie obu stron. Gwarantujemy, że z zespołem SETIUS impreza zawsze będzie udana! Kontakt do nas: mail setiuszespol@ telefon 507618966 - Ola 514191169 -Daniel Kilka starszych filmików dostępne jest na stronie YouTube - pt. setius. (aktualne filmy z imprez posiadamy do bezpośredniej dyspozycji chętnych) ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY! Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany Jeszcze termin sylwestrowy wolny dla 2 zespołów. Na imprezę sylwestrową polecam zespół Miły Band (5 osób) oraz na mniejsza imprezę noworoczną lub muzykę w tle zespół Gentle Jazz Trio (wokalistka, gitara, sax). Są to profesjonalne zespoły z Poznania. MIŁY BAND Zespół Miły Band powstał z myślą o ludziach ceniących sobie profesjonalizm wykonywanych usług, dla których liczy się dobry styl oraz wysoki poziom wykonania. Zespół tworzą muzycy z Poznania, ich kreatywność podczas muzycznej oprawy balu, studniówki, wesela, koncertu wykracza poza typowe imprezy. Repertuar: znane hity i covery muzyki polskiej i zagranicznej. W skład zespołu chodzą - 4 muzyków + wokalistka: gitara elektryczna gitara basowa perkusja inst. klawiszowy wokalistka. Koszt występu na sylwestra – 5800 zł - zespół gra tradycyjnie do godz. GENTLE JAZZ TRIO Repertuar tria to standardy jazzowe i soulowe w kameralnym wydaniu. Utwory w szybkim swingu, bossa novie oraz delikatne ballady. Dźwięk gitary jazzowej Macieja Flaczyńskiego (gitarzysta zespołów: Fancy Group, Zezz Kwartet) oraz wyjątkowy, soulowy, „czarny” głos wokalistki Ewy Nawrot tworzą niepowtarzalny klimat. Zespół uzupełnia saksofonista tenorowy Paweł Rogoża. Podczas występu pojawią się utwory z repertuaru Elli Fitzgerald, Carlosa Jobima, Steviego Wondera, Roberty Flack, Georga Bensona i wielu innych. Ewa Nawrot to laureatka programu TVP "Droga Do Gwiazd". Obecnie podejmuje działalność koncertową i edukacyjną prowadząc cykliczną imprezę w klubie Blue Note w Poznaniu, ."Open Mic", która integruje środowisko śpiewaków poznańskich. Współpracowała z kolektywami producenckimi takimi jak Niewinni Czarodzieje czy Tres Perros. Nagrania Ewy znalazły się na kompilacyjnym albumie "Polskie Leniwe - serwuje Novika", zakwalifikowała się także do finału konkursu na nową wokalistkę zespołu Blue Cafe w ramach programu TVP „Szansa Na Sukces”. Koszt występu na sylwestra – 4800 zł - zespół gra 4 do 5 x 45 min. Kontakt / próbki muzyki: biuro@ tel: 601 88 72 98 Info: Flaczyński edytował(a) ten post dnia o godzinie 12:23 Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany Witam Zapraszam na stronę: i wszystko będzie jasne.:) Pozdrawiam Robert Szymczyk Dagmara T. menager muzyczny, wasze radio, wasz portal konto usunięte Temat: Zespół na Sylwestra - poszukiwany WITA PAŃSTWA SERDECZNIE ZESPOL MUZYCZNY ATEST Z CZĘSTOCHOWY .GRAMY W SKLADZIE 4-OSOBOWYM Z WOKALISTKA .ZAPRASZAMY NA NASZA STRONE tel 508-32-98-93
Wczoraj zobaczyłem na żywo kolejny band ze swojej koncertowej bucket list. Muzyka Green Day towarzyszyła mi od najmłodszych lat i mimo przelotnych fascynacji różnymi gatunkami punk rocka ekipa Billiego Joe zawsze gdzieś przez mój odtwarzacz się przewijała. Ich płyty, oglądane w internecie koncerty i sam styl gry miały na mnie bardzo duży wpływ. W sumie to nawet nie zdawałem sobie sprawy jak duży, bo nawet to, jaką gitarę wybrałem jako swoje pierwsze poważne wiosło, oraz to jak nisko ją wieszałem było w dużej mierze inspirowane Green Dayem. No cóż, taka prawda. Trochę to trwało, ale w końcu udało mi się zobaczyć swoją młodzieńczą fascynację na żywo i powiem jedno. Patrząc na Green Day człowiek ma wrażenie, że czas stanął w miejscu. Zanim przejdziemy do Green Daya warto wspomnieć o rozgrzewającej publikę ekipie The Interrupters. Zespół stosunkowo młody, ale ograniem nie ustępuje wielu większym grupom. Osadzone w klimacie ska i oi granie mocno zbliża się do klimatów Rancida. Ewidentnie czuć ducha Tima Armstronga, który był producentem ich dwóch płyt i współpracował z tworzącymi grupę braćmi Bivona przy swoim solowym projekcie. Gdyby wokalistkę Aimee zastąpić Timem, mielibyśmy skankową wersję Rancida. Nawet to rozleniwione frazowanie się zgadza. Ale czy to źle mieć tak zacne inspiracje? Nie i The Interrupters udowodnili to swoim zwartym, półgodzinnym setem. Zajebiste ogranie, fajna energia, dobra selekcja numerów — takie koncerty się zapamiętuje. A „She got arrested” chodzi mi po głowie od rana. Szkoda tylko, że zgodnie ze starą zasadą „support musi być nagłośniony gorzej” The Interrupters mieli mało selektywne brzmienie ze schowanymi garami. Po półgodzinnej przerwie technicznej i standardowej rozgrzewce z króliczkiem przy „Blitzkrieg bop” Ramones Tauron Areną zawładnął Green Day. Zespół rozpoczął swoje niemal dwie i pół godzinne energetyczne show od niezbyt lubianego przeze mnie numeru „Know your enemy”, ale w wersji live z mocno wyeksponowaną perkusją Tre Coola zabrzmiało to mocarnie. Koncertowy skład Green Daya z dwoma dodatkowymi gitarzystami generuje gęstą ścianę dźwięku, ale mimo tego wszystko wypada bardzo selektywnie. Brzmienie konkret. Choć publika z trybun może być innego zdania. Recenzując ostatnią płytę Green Daya byłem nieco rozczarowany nowym materiałem. Konfrontacja na żywo z numerami „Bang bang”, „Revolution radio”, „Youngblood”, „Still breathing”, „Forever now” i „Ordinary world” udowodniła, że może na płycie jest przyzwoicie, za to w koncertowej selekcji między starymi numerami, a materiałem z „American idiot” bronią się bardzo dobrze. Zwłaszcza „Revolution radio” wsparte efektywną pirotechniką kopało tyłek jak należy. No i to brzmienie gitar robi naprawdę dobrą robotę. Zespół grał blisko dwie i pół godziny, więc trudno mówić o jakimś niedosycie. Zastanawiałem się, jakie kawałki chciałbym jeszcze usłyszeć na żywo. „X-kid”, „21 guns”, „86”? Szybki rzut oka na setlistę pokazał, że piosenki z ostatniej trylogii zostały całkiem pominięte. Podobnie jak numery z „21st century breakdown” poza wspomnianym „Know your enemy”. Oprócz najnowszej płyty najmocniej wyeksponowano materiał z „American idiot”. Trochę szkoda, ale zespół na emeryturę się nie wybiera i chętnie zobaczę ich jeszcze kiedyś na żywo z lekko zmodyfikowaną setlistą. Oprócz konkretnego, energetycznego grania bez oznak rutyny Green Day to także show stworzony z myślą o fanach. Zupełnie inaczej niż The Offspring, który na żywo cechuje się podejściem w stylu „nie chce mi się, mam wyjebane, ale zagram”. Billie Joe prowadził sympatyczną konferansjerkę (z mocnymi anty-Trumpowskimi akcentami) i parokrotnie zapraszał fanów na scenę do wspólnego grania i śpiewania. Jeden odszedł nawet z podarowanym Gibsonem w ręce. Chociaż czy faktycznie takie rozdawnictwo nie kończy się po zejściu ze sceny? Nie wiem. Tak czy siak przygoda życia i wspomnienie na wiele lat ma piękne. Drogi Krzysztofie, jak to czytasz to się odezwij, chętnie się dowiem jak to wygląda. Zastanawiałem się czy nie będę nieco zawyżał średniej wieku na koncercie, ale czasy, gdy Green Day był zespołem dla dzieciaków minęły. Owszem, byli na koncercie rodzice razem z nastoletnimi dzieciakami, ale mam wrażenie, że to właśnie Ci rodzice zainteresowali swoje pociechy muzyką Green Daya. Spora część publiki śledziła dokonania chłopaków od lat 90. co dawało niezły przekrój pokoleniowy pod sceną. Pod sceną różnica wieku była zauważalna, za to na scenie czas się zatrzymał. Billie Joe od kilkunastu lat nie postarzał się nawet o dzień. Nie wiem jak on to robi, ale zarówno wizualnie jak i pod względem posiadanej energii niezmiennie trzyma fason. Szacunek. Czy było fajnie? Tak. Czy mi się podobało? Tak. Czy chciałbym ich zobaczyć ponownie? Tak. Trzy razy tak dla Green Day. To był fajny wieczór.
W temacie zimnej fali jestem ignorantem. Oczywiście, jarałem się czerwoną płytą Siekiery i do dziś darzę ją dużym szacunkiem, ale nie czułem wielkiej potrzeby poszukiwania innej tego typu muzyki. A trochę takiego grania w Polsce jest. Najlepszym przykładem są właśnie łódzkie Wieże Fabryk, które od 20 lat kultywują swój zimny, oszczędny styl. Wieże Fabryk to zespół wierny konwencji. Potwierdza to ich jubileuszowe wydawnictwo — koncertowy album typu „rarites” o lakonicznym tytule „20”. Koncertowe składanki to mało popularny format, pewnie ze względu na to, że przy zespołach spoza mainstreamu zapewnić porządną jakość nagrania na każdym z zarejestrowanych przez lata koncertów to spore wyzwanie. Wieże Fabryk nie idą tą drogą i nie silą się na super jakość. Z „20” przebija bootlegowa surowizna, ale przy tak minimalistycznym graniu i specyficznym klimacie dodaje to nawet uroku. Słychać publikę, tekst jest zrozumiały, a oszczędny styl gry obroni się nawet w słabszych warunkach. Każdy numer to nagranie z innego miejsca, więc zdarza się jakość średnia, choć też i bywa bardzo dobra, jak w przypadku utworu z sesji koncertowej dla Studenckiego Radia Żak czy Berlina. Poza wspomnianymi miejscami znajdziemy tu nagrywki z Warszawy, Krakowa, Łodzi i Rybnika zarejestrowane w latach 2002-2017. Miłe jest to, że publika klaszcze i nie słychać nieśmiertelnego „napierdalać”, ani „punki grać kurwa mać”. Może to sugerować, że Wieże trafiają do bardziej wysublimowanego grona odbiorców :) choć scenę dzielili z przeróżnymi, przeważnie dużo ostrzejszymi, Wieże nie wychodzą poza lekko transową motorykę, popartą wykrzykiwanymi frazami (każdy numer to kilka wersów powtarzanych w kółko), oszczędną sekcję rytmiczną i charakterystyczną rytmiczną gitarę. Nie ma tu wzmacniaczy smaku, jak choćby klawiszy, które robiły dobrą robotę w Siekierze. Najbardziej punkowy w tym wszystkim jest wokal, który czasami kojarzy się bardziej z klimatami zahaczającymi o emo niż post punkowymi standardami. Nie ma tu nostalgicznych melorecytacji ani prób mszalnych zaśpiewów. W sumie trochę szkoda, bo warto czasem coś pokombinować, choć fani Świetlików i betonowego stylu Świetlickiego pewnie się ze mną nie zgodzą. Nie jestem fanem tekstów opartych na krótkich, powtarzanych w kółko zdaniach. Nie będę pisał, że liryki typu „wszystko jest wszystkim” są objawem nadprzyrodzonego geniuszu, choć wolę to od zapytań pokroju „czy jest tu jazda konna?” wspomnianego w tytule klasyka. „20” to fajna pamiątka z dwóch dekad na scenie. Ciekawostką może być galeria plakatów koncertowych umieszczonych wewnątrz digipaka. Wieże Fabryk dzieliły scenę z przekrojem punkowej sceny — od Oi Polloi, przez Jello Biafrę and the Guantanamo School of Medicine i Castet aż po Włochatego. Trochę szkoda, że mało plakatów pochodzi spoza punkowej niszy, ale można dostrzec np. Castle Party, które wydaje się trafnym miejscem dla tej ekipy. Niszowy styl jest fajny i ciekawy dla dziennikarzy muzycznych, ale dla koncertujących zespołów bywa problematyczny, no bo gdzie się wpasować, gdy grasz coś, co wychodzi poza szufladkę, w której mieści się kilkadziesiąt kapel?Warto wspomnieć, że oprócz urodzinowej koncertówki Wieże doczekały się również kompaktowej reedycji debiutanckiego „Dymu” z 2010 roku. Czy ta płyta się postarzała? Absolutnie nie. Dalej brzmi jak z 1986 roku (choć realizacja nagrań oczywiście lepsza). Obie płyty łączy eleganckie i minimalistyczne wydanie. A papier, z którego zrobiono digipak „Dymu” to klasa sama w sobie. Aż miło pomacać. Na spotify tego nie Fabryk to, co robią, robią dobrze. Można to kochać, można nie kochać. Enigmatycznie zakończę więc cytatem z jednego z utworów. To jest tak dobre. Nigdy nie powiem odejdź. To jest tak dobre. Nigdy nie powiem podejdź. 8/10 wyd. Hasiok Records, 2021
Alex Carlin to ciekawa postać. Zresztą pisałem o nim już nie raz (tu i tu). Niepokorny rockman ze Stanów Zjednoczonych pomimo tego, że przekroczył już pół wieku niesie kaganek rock’n’rolla w różne zakątki Europy, a za bazę wypadową obrał sobie Polskę. Ostatnio upodobał sobie mocno wschodnie regiony kontynentu i intensywnie koncertuje w Rosji. Pamiątką z tego okresu jego kariery jest album „Are you better than my girlfriend?”. Trafiło na niego 12 piosenek nagranych w kwietniu 2014 roku w Rosji, w przerwach trasy pod wdzięcznym tytułem “Crimea and Punishment Tour”. 6 kawałków nagrano w Omsku, 5 w Krasnodarze a jeden numer w Sankt Petersburgu. Alexa najłatwiej spotkać, przynajmniej w Polsce, na koncertach solowych, ale do Rosji wybrał się wraz z perkusistą Denisem Matuizo i basistą Jackiem Głowackim. Dzięki temu materiał na płycie nagrany jest w pełnym, rockowym składzie. Nie powiem, przysłużyło się to muzyce, która w takim zestawie brzmi tak jak powinna. Zwłaszcza, że wśród 12 utworów na krążku znalazły się 2 kawałki nagrane w akustycznych wersjach na wydanym w 2009 roku albumie „No sleep only rock and roll” – “Do białego rana” (tutaj bez polskojęzycznych wtrętów i pod tytułem “Kruglie sutki”) oraz rosyjska wersja kawałka „Kac piekielny” (tutaj jako „Adsky bodun”). Alex zaśpiewał numer w całości w języku Tołstoja i przyznam, że daje sobie radę. Na płytce mamy też piosenkę „My girlfriend is dead” z repertuaru nieodżałowanego Cranforda Nixa. A jest to numer i twórca godny uczczenia. A co poza tym znajdziemy na płycie Alexa i jego kompanów? Carlin porusza się w klasycznej rock’n’rollowej stylistyce tkwiącej obiema nogami w XX wieku. Melodia, prostota, lekko zdarty głos, gitary, perkusja i wszędobylskie solówki. Nie ma tu kombinowania na wyrost, za to można odszukać się sporo różnych inspiracji i wpływów. Dziwne to nie jest, bo Carlin znany jest, jako chodząca szafa grająca naładowana po brzegi klasyką rocka. Inspiracji można szukać wiele, ale zdecydowana większość z nich to grupy z lat 70. i 80. Na przykład, „Little demon” spokojnie mógłby trafić na któryś ze starszych albumów Alice’a Coopera. „It’s only music” przywodzi na myśl melodykę The Beatles, a końcówka „I Just wanna play” kojarzy się nieco z aranżacyjnymi zabiegami Queen. Wszystko przesiąknięte jest jednak charakterystycznym dla Alexa stylem, który najlepiej obrazuje tytułowy numer z płyty. Rock’n’rollowe są też teksty Alexa, które w prosty sposób opowiadają o istotnych dla niego sprawach. Większość z nich obraca się wokół muzyki, ale dla imprez i kobiet też nie zabrakło miejsca ;) No co tu komentować, jak śpiewa Carlin: “I just wanna play and there’s nothing else worth doing anyway”. Czy to nieprawda? Lubię taki klimat. Lubię tego gościa i jego muzykę. Pomimo tego, że na „Are you better than my girlfriend?” nikt nie odkrywa Ameryki jest to fajny przykład wpadającego w ucho, luźnego, rock’n’rollowego grania czerpiącego ze sprawdzonych wzorców. Sympatyczny album, do którego będę wracał. Alex Carlin Band „Are you better than my girlfriend?”, wyd. własne, Wrzesień 2014
zespół na sylwestra się poleca